Forum Trudi Canavan Strona Główna

"Sen" by Chihiro

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Trudi Canavan Strona Główna -> Twórczość własna / Szuflada Literacka
Autor Wiadomość
Chihiro
Sachakanka


Dołączył: 28 Sty 2010
Posty: 659
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Death City ;)
Płeć: K

PostWysłany: Sob 0:11, 29 Sty 2011    Temat postu: "Sen" by Chihiro

Kiedyś napisałam opowieść na bloga i chciałabym wam ją zademonstrować. Wiem, że jest denna. No i dalszych części raczej się nie doczekamy...


Prolog
Moje sny zawsze wydawały mi się inne niż innych ludzi. Moi znajomi, przyjaciele, a nawet ci których znałam tylko z Internetu – oni wszyscy opowiadali o snach jak o filmach. Pojawiały się w nich tylko nierealne, widocznie nieżywe postacie. Były to tylko ich wymysły. Moje sny za to żyły. Istniały. Możliwe, że nawet prowadziły własny byt, egzystencje, z dala od naszego świata. Możliwe… ale nie pewne.
Stałam w mieście. A właściwie w jego ruinach. Nigdzie nie widziałam żywej duszy, choć czasami zdawało mi się, że ktoś mnie obserwuje. Raz nawet widziałam jakąś sylwetkę przebiegającą przez popękany asfalt, ale gdy pobiegłam za nią, znikła. Czułam lekki strach patrząc na zachodzące słońce. Na razie lekki – wiedziałam, że gdy tylko zapadnie zmierzch ogarnie mnie prawdziwa panika. Bałam się ciemności. Tak jak bałam się być samotna. Błądziłam po ruinach szukając kogoś kto mi pomoże. Wskaże wyjście. Bałam się. Nie chciałam być sama. Nawoływałam ludzi, ale nikt się nie pojawił.
I wtedy to usłyszałam.
Ciche nuty… Tak dobrze mi znane dźwięki gitary… Wiedziałam, że znam tą piosenkę. Smutna. Sprawiająca, że w oczach pojawiały się łzy.
Dźwięki dochodziły zza dużej, prawie nietkniętej przez czas, czarnej bramy pomiędzy dwoma ścianami zniszczonych budynków. Czując równocześnie przerażenie i ekscytację podeszłam do niej i pchnęłam…
To co było za nią było zarówno piękne jak i smutne.
Był to ogród. Jeśli istniał ktoś taki jak Czas, to z pewnością to miejsce też odwiedził. Kwiaty już dawno zwiędły, trawa była dawno nie koszona, a chwasty rozrosły się. Stojąca na środku ogrodzonego murem ogrodu, mała fontanna, była pęknięta i opleciona przez bluszcz. Z niewiadomych powodów, na ten widok do moich oczu napłynęły łzy. Nie chciałam płakać, ale same spłynęły mi po policzkach i z cicho uderzyły w zniszczoną brukowaną alejkę.
Dźwięki gitary ucichły.
I wtedy to zobaczyłam.
Nagle przede mną pojawiła się dłoń trzymająca piękną, karmazynową różę.
- Nawet w najbardziej zniszczonym przez ludzkość fragmencie świata znajdziemy coś pięknego, coś dlaczego warto żyć. – Ktoś szeptał mi te słowa do ucha. Uniosłam głowę i spojrzałam w szmaragdowe oczy chłopaka. Wyglądał na starszego ode mnie o kilka lat.
- Czekałem na ciebie – szepnął.
Otwierałam usta, żeby spytać się dlaczego na mnie. Co to za ruiny. Co się stało z tym ogrodem. Niestety nie zdążyłam, gdyż chłopak wplótł róże w moje włosy i szepnął:
- I będę dalej czekać…
I wtedy wszystko się rozmyło. Dźwięki ucichły. Jego głos zniknął.
Otworzyłam oczy.
Byłam w łóżku. To był tylko sen. Nigdy nie znalazłam się w tamtym ogrodzie. Ja tylko śniłam.
Uniosłam się na łokciu. Coś spadło cicho na poduszkę. Obejrzałam się do tyłu.
Na poduszce leżała karmazynowa róża.



Rozdział I
Praktycznie to można powiedzieć, że leciałam. Nie szłam, a leciałam. W końcu, czy ktokolwiek kiedyś widział, żeby czternastolatka wyciągnęła takiego sprinta? Raczej nie. Byłam spóźniona. Moje przyjaciółki zawsze narzekają, że się spóźniam, więc tym razem obiecałam, że tak nie będzie – niestety niechcący złamałam tą obietnicę. Gdy wreszcie dotarłam do ławki w parku przy której zawsze się spotykamy trójka dziewczyn siedząca na ławce nie wyglądała na zadowolonych.
- Znowu… - zaczęła Ruda.
- …się spóźniłaś – dokończyła jej siostra. Były one do siebie podobne, ale nie na tyle, by ktoś niewtajemniczony, zauważył, że to bliźniaczki – miały inne kolory włosów i oczu, a Ruda była od Shasty trochę niższa.
- Zapewne znajdziesz nam teraz jakieś super „normalne” alibi na to? – zapytała najwyższa z dziewczyn poprawiając na nosie okulary.
- A żebyś wiedziała Zu, że mam jak najbardziej normalne wytłumaczenie – żachnęłam się. – Zaspałam. Zaraz gdy wstałam pobiegłam na spotkanie.
- Czyli spałaś z różą we włosach? – nie dowierzała mi Zu.
Przygryzłam dolną wargę. Gdy tylko wstałam wplotłam sobie z powrotem kwiat od chłopaka ze snu. Na pamiątkę. Na pamiątkę, tego, że czeka.
- To od niego – szepnęłam.
Dziewczyny nachyliły się, by lepiej słyszeć. Pomimo tego, że były to moje przyjaciółki, nie miałam ochoty zwierzać im się z mojego snu. Nazwałyby mnie wariatką. Dziwaczką. A w najgorszym wypadku wylądowałabym w psychiatryku.
- Co…
- … mówiłaś?
- To od tego chłopaka… - zaczęłam głośniej myśląc gorączkowo jak wywinąć się odpowiedzi. Na moje szczęście lub nieszczęście, przerwała mi Zazu.
- Czyli masz czas spotykać się z chłopakiem, ale z nami nie?
- Ale ja…
- Daruj sobie tłumaczenia dla kogoś kto w nie uwierzy – powiedziała Zu i machnęła na zaskoczone Shasty i Rudą. – Chodźcie dziewczyny, idziemy!
Zuza poszła alejką do wyjścia, a bliźniaczki, po wymienieniu spojrzenia, pobiegły za nią.
Zostałam sama, stojąc w deszczu, który po chwili zaczął padać. Wiatr bawił się moimi włosami kołysząc równocześnie cicho drzewami. Nie licząc jego szumu wszędzie zalegała cisza. Zostałam sama. Nienawidziłam być sama.
Usiadłam na ławce nie zważając na to, że jest cała mokra. Znowu je zawiodłam. Powinnam im zaufać. Opowiedzieć w końcu o moich niewiarygodnie prawdziwych snach. Wszystkich zawodzę. Przyjaciółki, rodziców, a nawet tego chłopaka ze snu… Już przecież go nie spotkam… A on czeka… Ten chłopak… Nawet nie spytałam go o imię…
Ale on nie istnieje, podpowiadał mi jakiś cichy głosik. Nie pozwól sobie oszaleć! On nie istnieje, nie istniał i nigdy nie będzie istniał! To tylko wymysł twojej wyobraźni.
- Tak – powtórzyłam za swoimi myślami. – To tylko mój wymysł.
- Co jest twoim wymysłem?
Spojrzałam w stronę głosu. Parę metrów przede mną stał, na oko, szesnastoletni chłopak. Swoją budową ciała przypominał nieco Jacoba z Księżyca w Nowiu*, wyglądał jednak na nieco młodszego. Miał roztargane blond włosy i zielone oczy.
Zielone oczy…
Przez chwilę miałam nadzieję, że to te same oczy, które widziałam we śnie. Niestety zawiodłam się – stojący tu chłopak miał o wiele jaśniejszy kolor tęczówek.
- Hej! – przywitał się.
- Hej! – odpowiedziałam rozczarowana.
Chłopak uśmiechnął się i po chwili wahania usiadł obok mnie na ławce.
- Odpowiesz na moje pytanie? – spytał z uśmiechem.
- Jakie? – odpowiedziałam z roztargnieniem.
- Co jest twoim wymysłem.
- Sny… - odparłam bez zastanowienia. Przez chwilę przestraszyłam się, że chłopak pomyśli, że gada z wariatką, ale on jedynie się roześmiał.
- Przepraszam – powiedział próbując pohamować swój wybuch śmiechu. - Ale masz rację, sny to tylko wymysł. Nic prawdziwego.
Przez chwilę przyglądałam mu się smutno. Był całkiem przystojny. A przynajmniej przystojny według mnie.
Gdy chłopak zauważył moje spojrzenie spuściłam wzrok. Czekał na jakąkolwiek odpowiedź, a ja nie byłam zdolna mu jej udzielić. W końcu nie mogłam mu powiedzieć „Czasem wydaje mi się jakbym żyła we własnych snach”. Normalny człowiek powiedziałby to swoim przyjaciołom, ale nie nieznajomemu. Ja za to nie powiem nikomu. To będzie moja tajemnica, postanowiłam.
- Jak widzę mamy tu milczkę? – Chłopak chyba za wszelką cenę próbował mnie wciągnąć do rozmowy. Gdy mu i tym razem nie odpowiedziałam zmarszczył czoło. – Co jest śmierdzę, czy jak?
- Nie – odpowiedziałam lakonicznie. Jego to jednak nie zadowoliło.
- No to co?
- Nico.
- Nazywam się Mike, a ty?
- Jakoś?
- Niech zgadnę… Milena?
- Nie.
- Ewa?
- Nie.
Chłopak zaczął wymieniać prawie wszystkie znane mi imiona. Na początku mnie to zirytowało, ale gdy zaczął wymieniać takie imiona jak Gertruda lub Hildegarda, zaczęło mnie to bawić. Dziwne, że choć mam takie pospolite imię, to i tak nie zgadł.
Wreszcie się poddał.
- Kaliksta? Bo jeśli nie, to ja już nie wiem.
- Nie – odpowiedziałam. Gdy chłopak nie zadał następnego pytania, westchnęłam i wreszcie zdradziłam: - Kaśka. Po prostu Kaśka.
- Wcale, że nie po prostu – zaprzeczył.
- Nie? – zdziwiłam się zaintrygowana.
- Jesteś sobą. Nie, po prostu Kaśką. Każdy jest inny. Każdy jest wyjątkowy. Ja jestem wyjątkowy. Ty jesteś wyjątkowa. Nawet ten wróbel siedzący na drzewie jest wyjątkowy!
- Skoro tak uważasz… - powiedziałam obojętnie, żeby nie zdradzić, jak ta informacja bardzo mnie zainteresowała. Każdy jest inny. Wyjątkowy. To, że ja mam swoje dziwności nie oznacza, że inni też nie mają. Trochę mnie to podniosło na duchu. Jeśli ja nie mówię wszystkiego przyjaciółką to może one nie mówią wszystkiego mi? W końcu każdy ma swoje tajemnicę. I oby to tajemnicą zostało.
Nagle Mike’owi zadzwonił telefon. Ledwie spojrzał na wyświetlacz, a już uśmiechał się do mnie przepraszająco.
- Przepraszam. Muszę już iść.
Kiwnęłam mu głową na pożegnanie. Chłopak przez chwilę przyglądał mi się w zamyśleniu. Wreszcie wstał i poszedł.
Znowu zostałam sama. Westchnęłam. Czas wracać do domu, pomyślałam.

Gdy tylko weszłam do domu, poczułam dziwny zapach. Mama pewnie znowu eksperymentowała w kuchni. Nie najlepiej szło jej gotowanie, ale nigdy nie przyznałaby się do tego. Wchodząc do kuchni musiałam zatkać nos. Usiadłam przy stole i wyjęłam chusteczki do czyszczenia okularów. Miały one mocny zapach, przez co zawsze używam ich po to, aby nie czuć innej niezbyt przyjemnej woni.
Mama siedziała akurat przy kuchence. Mieszała w garnku z czymś co wyglądało jak mieszanka mysich odchodów z błotem. Nie wiem jak mama mogła to przełknąć. Ja i inni osobnicy z mojej rodziny nie próbowaliśmy nawet tego degustować. Zbyt baliśmy się, że możemy nie przeżyć do następnego dnia.
Mama spojrzała na mnie zdziwiona.
- Kasia? A ty nie miałaś spotkać się z kimś?
- Tak, miałam – odpowiedziałam przez chusteczkę.
- No to dlaczego jesteś tu?
- Bo, niech zgadnę, tu mieszkam?
- No tak, ale…
- Ale co? – przerwałam jej.
- Ale nic – odpowiedziała szybko.
Wzruszyłam ramionami i poszłam do swojego pokoju. Nie miałam ochoty teraz jej się żalić. Wyciągnąwszy róże z włosów położyłam się na łóżku. Miałam wiele rzeczy do przemyślenia. Po pierwsze, dlaczego moje sny wydają się takie prawdziwe? Może powodowało je to samo, co sprawia zjawisko déjà vu? Ale moje sny są codziennością, a déjà vu jest raczej rzadko spotykane. A jako, że w pobliżu nie ma żadnej elektrowni atomowej ani nie spadł tu żaden radioaktywny meteoryt, moja wybujała wyobraźnia musiała wykreślić z propozycji także słowo ETAP*. Podczas snu raczej też nikt mi nie zakłada w nocy żadnego pierścionka z pyłu, mającego moc przeniesienia mnie do innego świata*. A ten chłopak ze snu? Kim on był? Często zdarzało mi się widzieć ludzi w moich snach, którzy do mnie mówili, choć ja z jakiegoś niewyjaśnionego powodu, nie mogłam im odpowiedzieć, ale nigdy nie zdarzyło mi się przenieść czegoś ze snu do prawdziwego świata. No i nigdy nie byłam tak zafascynowana kimś ze snu.
Pogrążona w tych myślach nawet nie zauważyłam kiedy zasnęłam.

Tym razem nie byłam w mieście. Znalazłam w jakiejś zapadniętej w ziemi niszy – w otwartym jej boku, do połowy była ziemia, a powyżej niej widać było pobliskie tereny. Gdy wyjrzałam przez tą dziurę zobaczyłam dość smutny widok – gołą glebę z której wyrastało uschnięte drzewo. Przez chwilę patrzyłam na to z wyraźnym zainteresowaniem. W końcu w Polsce nie często widuje się wyschnięte drzewa. Po chwili jednak zrobiło mi się smutno. Nikt raczej nie lubi widzieć martwych roślin.
- Hej hop! Jest tu ktoś?
Prowadzona intuicją, klęknęłam na ziemi. Zignorowałam fakt, że będę miała brudne spodnie, no i teraz nie miałam widoku na zewnątrz, ale i tak poznałam po głosie, że osobą, która nawoływała, była dziewczyna. Choć nie byłam jednak pewna liczby nadchodzących osób, bo po chwili odezwał się drugi głos.
- Mówiłam Dylan. Nikogo tu nie ma. Nikt nie przeżył.
- A jeśli jednak? My przeżyłyśmy, Mic, a mieszkałyśmy w tym samym miejscu. Są duże szanse, że ktoś jeszcze przeżył. A właściwie nawet ogromne!
- Mylisz się.
- Ale… - zaczęła Dylan.
Kurz w niszy powodował, że mnie swędziało w nosie. I wtedy, gdy dziewczyna mówiła została zagłuszona przez donośne kichnięcie. Nikt się już nie odzywał.
- Co to było? – usłyszałam głos drugiej dziewczyny, Mic.
- Nie wiem. Może chodźmy sprawdzić?
Usłyszałam kroki idące w moją stronę. Miałam przeczucie, że idące osoby nie mogą mnie zobaczyć. I wtedy właśnie zrobiłam najmądrzejszą rzecz w moim życiu – uszczypnęłam się.

I gdy tylko na powrót otworzyłam oczy, znowu znalazłam się w moim łóżku.
- Co córeczko, zły sen? – Spojrzałam na mamę, która zbierała z podłogi ciuchy do prania.
- Dziwny – odpowiedziałam szeptem opierając się na łokciu. Mama zlustrowała mnie dziwnym wzrokiem.
- Wychodziłaś gdzie? Nie, to niemożliwe. Niedawno tu byłam i nadal spałaś – stwierdziła zamyślona. – No to dlaczego masz całe brudne spodnie?



*Nie tego z filmu. Chodzi o tego wspaniałego Jake’a z książki, który w każdym moim wyobrażeniu przywala Edziowi w jego brokatową twarz.
** ETAP (ang. FAYZ) – Ekstremalne Terytorium Alei Promieniotwórczej; W książce Gone M.Granta, jest to obszar o średnicy 30 km otoczone barierą, czego środkiem jest elektrownia atomowa, z którego z dnia na dzień zniknęli wszyscy dorośli, a zwierzęta i dzieci poniżej piętnastego roku życia zaczęły przechodzić mutacje (te fizyczne, jak i paranormalne – niektórzy zauważyli u siebie dziwne zdolności).
***Nawiązanie do „Opowieści z Narnii: Siostrzeniec czarodzieja”.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Chihiro dnia Sob 0:11, 29 Sty 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Telebimka
Wielki Mistrz Gildii Magów


Dołączył: 05 Sty 2011
Posty: 444
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z książki
Płeć: K

PostWysłany: Sob 0:18, 29 Sty 2011    Temat postu:

Chiro kochana, pragnąc zachować resztki swojej mocy, której wykorzystuje właśnie zapasy. Zostawie sobie twoją przecudownom zapewne książke na jutro dobrze ? bo normalnie nie wyrabiam . Ledwo tu z wami siedzę Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Chihiro
Sachakanka


Dołączył: 28 Sty 2010
Posty: 659
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Death City ;)
Płeć: K

PostWysłany: Sob 0:20, 29 Sty 2011    Temat postu:

Jasne! Przecież nie musisz jej czytać! Smile Chyba, że chcesz natychmiast zasnąć to wtedy gorąco ją polecam! Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:    Zobacz poprzedni temat : Zobacz następny temat  
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Trudi Canavan Strona Główna -> Twórczość własna / Szuflada Literacka Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Regulamin