Ankeszu
Młody Mag
Dołączył: 28 Sty 2010
Posty: 233
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Wto 22:22, 16 Lut 2010 Temat postu: Tfórczość tłumacza radosna |
|
|
Wyłapujemy błędy / niedociągnięcia / potknięcia tłumaczy. Śmiech to zdrowie.
Albo śmiejemy się z własnych translatorskich wprawek.
Zachwyca mnie zawsze scena z TCM, jakże poważna, którą (jeśli się nie mylę - nie mam oryginału) autorka zapisała słowami bodajże:
- You are dying, Lorlen.
Tłumacz sprawia, że parskam śmiechem. Nie potrafię nawet dokładnie opisać, czemu tak mnie to drażni. No proszę, jeśli ja - uczennica, potrafię się domyślić, że chodzi o umieranie teraz, w tej chwili, i chyba czuć, że im dłużej, tym mniej żałośniej a podnioślej będzie (Umierasz, Lorlenie...) - to nie, tłumacz nie potrafi i niszczy klimat.
- Ty jesteś umierający, Lorlenie.
Tłumacza praca łatwa nie jest... Tak sobie pomyślałam, że nawet prostego zdania "Thanks for bringing me here" nie powinno się tłumaczyć dosłownie... bo żeby oddać klimat... żeby oddać, co postaci w sercu gra... Nie "Dzięki za zabranie mnie tutaj"... Może lepiej "Dzięki, że mnie tu zabrałeś" ? Niby nic...
Hah, za dużo myślę.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Ankeszu dnia Wto 22:23, 16 Lut 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|